video killed a radio star

12.10.2012

1. Udupiona?


Ariette Martinez, jesteś udupiona po całości, pomyślałam patrząc na leżącą przede mną kartkę z zapisem ocen na koniec roku.
Uczennica drugiej klasy prywatnego żeńskiego liceum w Paryżu na swym świadectwie powinna posiadać oceny co najmniej dobre. A co miałam ja? Dopuszczające z większości przedmiotów, reszta to dostateczne i celujące z wychowania fizycznego.
Matka mnie zabije. Jak ja napiszę egzaminy w trzeciej klasie, hm? W końcu będę musiała zebrać dupę do roboty, bo czarno widzę swoją przyszłość na koniec szkoły. Z takimi ocenami nie dostanę się na studia, choćby moją największą ambicją byłoby szorowanie klatki schodowej w bloku.
- Aż tak źle?
Spojrzałam na Jennifer Dark, moją przyjaciółkę. Skinęła głową na kartę ocen.
- Czarno na białym widać, że zupełnie olałam naukę w tym roku. Jenny, mama mnie zabije, ukręci mi łeb przy samej dupie – jęknęłam zbolałym głosem i wsparłam głowę o jej ramię.
- Spokojnie, zdałaś. Nie sraj barszczem, bączulu.
- Tak, jasne, ty masz średnią pięć – zero, ja może dwa i pół będę miała!
- Trzeba było się uczyć, a nie chodzić z koncertu na koncert. 
Strzeliłam dyplomatycznego "focha" i odwróciłam się do okna. 
Pogoda na zewnątrz była okropna, nie tak wyobrażałam sobie początek wakacji. Wciąż padał deszcz, wiał silny wiatr i nadciągały coraz ciemniejsze, burzowe chmury. Była godzina prawie szesnasta, a pogoda wskazywała na późną dziewiętnastą. Mam nadzieję, że taki stan nie utrzyma się długo i deszcz wkrótce zastąpi dużo słońca, najlepiej na całe wakacje. Miałam plany na dwa miesiące wolnego, ale jeżeli pogoda nie dopisze, to je wszystkie szlag trafi. I mnie przy okazji też.
Kątem oka spojrzałam na zegar wiszący na ścianie, do dzwonka nieubłaganie zostało trzynaście minut. Chciałam jak najszybciej wyjść z klasy, spalić w łazience kopię karty ocen i uciec na Madagaskar, jak najdalej od moich rodziców. Oczywiście, nie mogę zrobić nic innego, niż złożenie ładnie karteczki, wsunięcie jej do zeszytu i na następny dzień - a nie, jutro jest wtorek, mamy wolne - przynieść do szkoły wraz z podpisem obojga rodziców.  
Przez resztę lekcji nudziłam się strasznie, ale nie miałam sił by skoncentrować się na wykładzie naszego wychowawcy. Mężczyzna mówił nam o dodatkowych obowiązkach, które rozpoczną się wraz z pierwszym dzwonkiem w trzeciej klasie, a dokładnej nauce... Starałam się go słuchać, ale jedną nogą już byłam na przerwie. Biedny staruszek produkował się z entuzjazmem i co chwila gładził swoje siwe wąsy. Błagam, niech starość mnie ominie, nie zniosłabym tego, że stałabym się siwa.A potem umarła, najprawdopodobniej robiąc pod siebie. 
Gdy w końcu zadzwonił dzwonek, niemal jęknęłam z radości. Zebrałam swoje rzeczy i wrzuciłam je do brązowej skórzanej torby, którą przewiesiłam przez ramię. Wyciągnęłam z kieszeni telefon i spojrzałam w notatki na spis przerw pomiędzy lekcjami. W międzyczasie lawirowała między ławkami do wyjścia na korytarz, tuż za Jennifer. 
- Jenn, teraz mamy pięciominutową przerwę? - zapytałam dla pewności. 
- No, tak. Historia, kolejna pięciominutowa przerwa i chemia. A co? 
- A idę zajarać, bo inaczej coś rozpierdolę na pierwiastki. - Odparłam i skręciłam w stronę toalety. 
To było najlepsze miejsce do palenia podczas przerwy - umiejscowione przy schodach, na półpiętrze, gdy była krótka przerwa na schodach kręciło się dużo ludzi i nikomu nie chciało wchodzić się do tej łazienki, więc spokojnie zamknęłam za sobą drzwi, postawiłam torbę na parapecie i otworzyłam okno. Wyciągnęłam z torby paczkę papierosów, wysunęłam jednego i chwyciłam koniuszek wargami, drugą końcówkę podpalając zapalniczką. Od razu poczułam się spokojniejsza, gdy tylko ten charakterystyczny smak podrażnił mój język i podniebienie, a dym wypełnił płuca. I to machinalne unoszenie się i opadanie ręki, które na swój sposób było wręcz błogie. Usiadłam na parapecie z jedną nogą wyprostowaną przed siebie, a drugą spuszczoną na dół. Parapet był na tyle duży, że przy otwartym oknie nie musiałam się obawiać o to, że spadnę. Widok miałam wprost na szkolny parking dla nauczycieli, teraz zalewany przez deszcz. Wcale nie podobało mi się to, że coraz mocniej pada i burzowe chmury są coraz bliżej terenu szkoły. Gdyby faktycznie nadciągnęła burza, a nie przeszła obok, musiałabym siedzieć tutaj i czekać, aż wszystko się uspokoi. A w najlepszym wypadku zadzwonić po taksówkę, ponieważ mieszkałam na drugim końcu miasta. Sama droga do szkoły zajmowała mi prawie godzinę jazdy metrem, potem kawałek autobusem i z przystanku do domu. Niech żyją przedmieścia, kurwa. 
Moją uwagę zwróciła pewna osoba, która właśnie biegła przez środek parkingu z aktówką nad głową. Z wysokości czwartego piętra nie widziałam dokładnie, ale chyba był to facet. Pewnie kolejna oferta sprzedaży artykułów szkolnych po niskiej cenie, idealnych na następny rok szkolny. Ja pierdolę, ale niefart, wbiegł w jedną z największych kałuż. Ślepy jest, czy co?
Zaciągnęłam się po raz ostatni, niestety i zgniotłam papierosa o ścianę, po czym wyrzuciłam go przez okno. Zeskoczyłam na podłogę i poprawiłam plisy spódniczki, zsuwające się czarne zakolanówki, granatowy krawat i mankiety czarnej marynarki. Gdy spojrzałam w swoje odbicie w lustrze, wyglądałam w miarę znośnie - włosy, pomimo złej pogody, dobrze się układały i bordową kaskadą fal opadały na ramiona sięgając aż do bioder, opuchnięte zazwyczaj powieki dziś miały się dobrze i moje czarne oczy nie wskazywały w ogóle na to, że nie przespałam trzech nocy pod rząd. I wcale nie było widać tych nadprogramowych siedmiu kilogramów, które odłożyły się gdzieś w talii, piersiach i tyłku, co przy moim metrze sześćdziesiąt sześć było niezwykle niebezpieczne dla zakompleksionych istot, takich jak ja. 

Równo z dzwonkiem udało mi się dotrzeć pod klasę, gdzie nigdzie nie mogłam znaleźć Jennifer. Nie było jej też w środku sali i nie chciało mi się jej szukać po całej szkole, więc postanowiłam zaczekać na nią. Najwyżej spóźni się na lekcję, jej problem. 
Kilka sekund później pojawiła się nauczycielka, Victoria Danet, która, jak zwykle z resztą, była w bardzo negatywnym nastroju. Jej negatywny nastrój objawiał się przede wszystkim grobową ciszą podczas zajęć, nerwowym stukaniem długopisu o biurko, czasami metalowym obcasem szpilek o parkiet i nagłym wyrywaniem do odpowiedzi, której zakres obejmował nawet szóstą klasę szkoły podstawowej. Choroby psychicznej i lęków szło dostać z tą babą. 
Płochliwie przeszłam obok historyczki i usiadłam w swojej ulubionej ławce - ostatnia pod oknem. Zimą najlepiej się tam siedziało, ponieważ tuż obok miałam kaloryfer i zawsze mogłam wygrzać skostniałe z zimna dłonie. Cierpliwie czekałam, aż Jennifer wpadnie nagle do klasy, ale tak się nie stało. Siedziałam więc sama, przez calutką lekcję i na kartce zapisywałam sobie pytania do zmasowanego ataku, gdy tylko znajdę na przerwie przyjaciółkę. Nieźle jej się dostanie, gdy okaże się, że spierdoliła z reszty lekcji beze mnie. 
Tak naprawdę, odkąd tylko pamiętam, wszystko robiłyśmy zawsze razem. Poznałyśmy się cholernie dawno temu i wszystko, co pierwsze w życiu, przeżywałyśmy razem - pierwszy chłopak, pierwszy pocałunek, pierwsza randka, pierwszy papieros, pierwsza impreza, pierwsze wspólne dni szkoły - to wszystko robiłyśmy we dwie i niewiele osób miało dostęp do naszego zamkniętego świata. Zdarzały się osoby, które próbowały zrobić z nas trio, ale szybko poddawały się i znikały daleko za horyzontem. Nie potrzebowałyśmy nikogo, prócz siebie. Ale teraz byłam na Dark tak wkurwiona, że gdybym teraz ją ujrzała, pewnie urwałabym ją głowę. A potem sprowadziła z Piekła na ziemię i zrobiła to jeszcze raz, bo zostawiła mnie sama na tej historii... Och, kurwa mać, kartkówka?! Po wystawieniu ocen?! 
Jęknęłam głośno, ujrzawszy przed sobą kartkę formatu A4 z ponad trzydziestoma pytaniami. 
- To test sprawdzający wasze informacje nabyte po drugiej klasie. Wiem, że niczego się nie nauczyłyście, jednak to wymóg pani dyrektor - wyjaśniła nauczycielka, gdy po klasie rozeszły się pierwsze dźwięki niezadowolenia. 
Cudownie. Świetnie, tylko tego mi brakowało. 

~*~

Wściekle zmrużyłam oczy i tupiąc nogami podeszłam do Jennifer, która stała uśmiechnięta od ucha do ucha i beztrosko machała do mnie łapką. Gdyby nie stojąca obok dyrektorka razem ze szkolnym pedagogiem, Jenny już dawno zbierałaby głowę z podłogi. Próbowałam przybrać spokojny wyraz twarzy, ale chyba nie za bardzo mi wyszło, bo czułam, jak policzki aż pieką mnie ze złości. Dyrektorka, kobieta będąca emerytowaną oazą spokoju, najbardziej pacyfistycznym człowiekiem jakiego znam, od razu posłała mi swój kojący uśmiech, który na mnie jakoś nigdy nie działał. Czasami nawet irytował i doprowadzał do wściekłości. 
- Ariette, jak dobrze, że cię widzę! Czy pani Danet nie wspomniała ci, iż prosiłam cię o przyjście do mojego gabinetu? 
- Nie, pani profesor nic nie mówiła - odparłam zdezorientowana. Dywanik? Ale za co? Nic nie zrobiłam, heej! 
- Już za późno, ale razem z Jennifer byłyście mi potrzebne jako reprezentacja samorządu... 
No tak, samorząd. Bezmyślnie wpakowałam się za przyjaciółką do samorządu, jako jej zastępczyni, czyli zastępca przewodniczącego. No i co się tak szczerzysz, kretynko? Pff, te twoje słodkie oczy na mnie nie działają. 
- ...ponieważ miałam dla was zadanie specjalne, rybeczko! W naszej szkole pojawił się nowy nauczyciel, obecnie jest w pokoju nauczycielskim piętro wyżej i zapoznaje się z kadrą pedagogiczną, chciałam, żebyście oprowadziły go po szkole. 
- Jaka szkoda, pani dyrektor! Na śmierć zapomniałam, że mieliśmy dzisiaj powtórkowy sprawdzian z historii! - wtrąciła nagle Jennifer, teatralnie przykładając dłoń do czoła i udając zakłopotanie. Nie wiem dlaczego dyrektorka zawsze nabierała się na tę marną grę aktorską nas obydwu, ale miałam ochotę wybuchnąć głośnym śmiechem, gdy dyrektorka zaczęła zapewniać Dark, iż na pewno będzie miała okazję do zaliczenia testu. 
Po całym tym teatrzyku, dyrektorka zwinęła się do sekretariatu razem z jak zawsze milczącą pedagog. Ta kobieta chyba nigdy się nie odzywała, słowo daję, nie słyszałam jeszcze ani jednego dźwięku z jej ust! 
- No... - rzuciłam zaczepnie do przyjaciółki i przybrałam bojową pozycję opierając dłonie na biodrach. - To? Czego uczy ten nowy ktoś?
- Chemia. Mamy minutę do dzwonka, chodź, nie chcę się spóźnić. - Zarządziła Jenn i pociągnęła mnie za rękaw ku schodom. Jakiś kretyn szturchnął mnie w ramię, w odpowiedzi na jego przeklinanie pod nosem, nie odwracając się pozdrowiłam go środkowym palcem. Potem już pobiegłam za Dark, bo przecież jej się śpieszy, to wszyscy muszą tak, jak ona chce... 
Gdy tylko z parteru wspięłyśmy się na piąte piętro, myślałam, że pod swoje stopy wypluję serce. Całe szczęście, że klasa była otwarta, a w środku nie było jeszcze nauczyciela, więc spokojnie mogłyśmy zająć naszą ławkę. Rzuciłam torbę na jej blat i wyjęłam butelkę z wodą, którą niemal całą pochłonęłam. Dostałam zadyszki jak po maratonie.
- Widzisz... Masz argument, żeby rzucić to nikotynowe gówno. 
Spojrzałam na Jenny kątem oka. Też się zmachała tą wspinaczką. Dobrze wiedzieć, że nie tylko moja kondycja siada. 
- A sama się rzuć. Palę, bo lubię i nie będę sobie odmawiać. 
Rozpakowałyśmy się już bez słowa i prawie cierpliwie czekałyśmy na nauczyciela. W międzyczasie próbowałam wyciągnąć od przyjaciółki jakieś informacje na jego temat, ale ona zbywała mnie, mówiąc, żebym "poczekała, to sama się dowiem". 
I dowiedziałam się. Trzynaście minut po dzwonku do sali wszedł mężczyzna, ale plotkujące dziewczyny wcale nie zwróciły na niego uwagi. A ja i owszem. To był ten sam facet, którego godzinę temu widziałam biegnącego przez szkolny parking. Na nogach miał wysokie prawie do kolan glany, pewnie dzięki temu tak bez zahamowań biegł przez kałuże. Ubrany był w ciemne jeansy, ciemnofioletową koszulę i czarną marynarkę. Trzeba przyznać, że wyglądał nieźle. Wysoki, dobrze zbudowany, za ramiona sięgały mu mocno wycieniowane czarne włosy związane w kucyka, twarz o mocno azjatyckiej urodzie, z najprostszym nosem, jaki kiedykolwiek widziałam. O jasnej karnacji i badawczym spojrzeniu czarnych oczu. Co on robił na studiach chemicznych? Z jego urodą spokojnie robiłabym karierę jako model i pozwoliła oblizywać swoje plakaty przez napalone fanki. Chciałabym mieć napalone fanki, ale nie mam. Szkoda. 
Mężczyzna wszedł do sali, bezszelestnie przeszedł przez środek pomieszczenia, usiadł za biurkiem i cierpliwie czekał, aż dziewczyny przestaną trajkotać. Gdy tak się nie stało, chwycił nasz klasowy dziennik i z impetem trzasnął nim o blat biurka. Huk natychmiast uciszył wszystkich, parę osób nawet pisnęło. Jedną z nich była Jennifer. Nauczyciel spojrzał się na nas, na co Jenny po prostu wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się przepraszająco. Przez dłuższą chwilę utrzymywali kontakt wzrokowy, aż w końcu jego spojrzenie prześlizgnęło się na mnie. Nie przesunęło, nie spojrzał tak po prostu. Prześlizgnął wzrokiem na mnie, dokładnie przypatrując się każdemu widocznemu detalowi mojej osoby. Pod naporem jego spojrzenia niemal się skuliłam, ale jakaś pewniejsza część mnie odważyła się na odwzajemnienie tak samo mocnego, badawczego spojrzenia i ironicznego uniesienia jednej brwi do góry, co było zaczepką do dalszej konfrontacji. 
Ku mojemu niezadowoleniu, mężczyzna wstał z krzesła i stanął na środku sali. 
- Nazywam się Madara Uchiha i od dziś, do końca trzeciej klasy będę uczył was chemii. System oceniania się nie zmienia, nie macie żadnych dodatkowych nieprzygotowań. Otwórzcie zeszyty i zapiszcie nowy temat... - i tutaj mój mózg gdzieś odfrunął, gdy tylko usłyszałam głos Uchihy. Mocny, twardy, odrobinę chrapliwy i zdarty, a nawet wibrujący. 
Potrząsnęłam głową, żeby się obudzić, ale wtedy ponownie na mnie spojrzał i spłoszona zanurzyłam nos w zeszycie. Cholera jasna, co to było? 

~*~

emm... uhmm... czyżbym skończyła? o_o' czyżbym naprawdę skończyła przepisywać ten długi rozdział z zeszytu, który maksymalnie skróciłam i przepisywałam trzy tygodnie? tak! uczyniłam to! a teraz, ogarniając mój zaspany mózg, wysilę się tylko do napomknięcia, że bardzo mi miło, jak ktoś podrzuci coś ciekawego do czytania o tematyce Naruto, że moje maleństwo blogowe też się będzie w tej tematyce mieściło, że zapraszam do czytania i aktywnej konstruktywnej krytyki. ave :3

1 komentarz:

  1. Aria, nominuję Cię do Liebster Award i zmuszam do odrodzenia tego bloga! On ma żyć! Chce Madarę jako nauczyciela, jako jego psychofanka potrzebuję tego!
    http://aomi-aka.blogspot.com/p/liebster-award.html

    Także ten, ożyw go. xC

    OdpowiedzUsuń